I tak samo jest z pracownikiem sztuki.

Mikiko
Posty: 0
Rejestracja: pt cze 17, 2022 12:44 pm

I tak samo jest z pracownikiem sztuki.

Post autor: Mikiko »

Znam panią tylko tyle czasu mniej więcej. Doszliśmy do końca doliny. Doszliśmy do końca doliny. „I trudno się temu dziwić” — dodał od siebie Powell. — Niech pan nie zapomina, panie Gould, iż rząd Costaguany wyciągnie po to łapę. Ten statek dał mi sposobność do wypróbowania siebie — do przekonania się, czego mogę dokonać. Tam siedział kapitan Mitchell, ale cóż jemu można powiedzieć? Gdyby pan umiał patrzeć jasno na rzeczy, zrozumiałby łatwo, że jest to właśnie to, czego mu trzeba. Daleko, od strony południowej, gaje palmowych drzew tworzyły obramienie półkolistej linii wybrzeża. Był to subtelny i cudowny dok, przejmujący i smutny, czarnoszara symfonia — obraz Whistlera. Ale kiedyś nas teraz wyciągnął tutaj, umyśliwszy z dziecka zrobić contessę, wszystko mi się mąci w starej głowie. Gotował się jednak do wieczności. Wydawał mu się raczej nieczystą, pełną nieprawości jaskinią, do której mężczyźni i kobiety są wciągani przez przeciwne losy po to, by wić się tam w obliczu nieubłaganej prawdy. Nie wiedziałem, na któ- rym świecie stoję, tak mię to zmieszało i taką we mnie obudziło ciekawość.


W gruncie rzeczy ten kraj ma swoje dobre strony! Wybuchnęli obaj głośnym śmiechem, a Carlier pomyślał: — Biedny ten Kayerts; taki jest tłusty i nietęgo się czuje. — Nie bójcie się.
— Doskonałe określenie — rzekł Marlow patrząc na niego z uznaniem. Wcale się nie spodziewała. — Nie wspominając nas dwojga tu w tym pokoju — rzekł Cosmo — znam dwóch co najmniej uczciwych ludzi na świecie. On nigdy nie dojedzie do Bangkoku. A jednocześnie chcę żyć! Miłość nie istnieje dla umarłych. Ale tchórzem nie jestem. Ludzie powracający z portu zapełniali ulicę; szmer sandałów i cichy pomruk głosów dolatywał przez otwarte okno.
Odezwał się ze złośliwą intencją: — To za mało dla mnie, bądź co bądź.
— przerwał gwałtownie. — Po tym, jak się potknęli i chwiali tam i sam, i zdumiewali się… Zważcie. — A może… ale on jej nigdy nie spytał. A gdy nareszcie odwróciłem od niej oczy, położyła delikatnie robótkę i niedosłyszalnym krokiem wycofała się z werandy. Spokój nieba i pogodne morze dziwiły mnie też niezmiernie. — Wiesz, co się z tobą stanie — zapytał — jeżeli się nie odczepisz od tego twojego Carlosa? Czy powinienem był zdusić w sobie wszystko — nikomu nic nie powiedzieć — nikomu — nawet pani? Warsztatu, który u twórcy tak wyczulonego na kształty i objawy fizyczne świata i przyrody odgrywa przecież wyjątkowo ważną rolę.
Przyszła tam wcześnie. Barrios zapija się na śmierć w wesołej kompanii w swojej fundacio*, daleko, za Bolson de Tomoro. Trwało w ciemnościach, w świetle słońca, we śnie; niezmordowane, unosiło się tkliwie ponad oszustwem jego rzekomo bliskiej śmierci. Jim zachowywał się bardzo trzeźwo i poprawnie; wyglądał teraz na małomównego człowieka opanowanego przez jakąś myśl. — Zarabia osiemset funtów rocznie. Chyba powinienem wiedzieć.
U jego stóp leżał zwalony stół wśród szczątków zastawy i potłuczonych butelek. Sala Zgromadzenia Prowincjonalnego (w municypalnych budynkach w Sulaco), z portretami swych oswobodzicieli na ścianach i starą banderą Korteza umieszczoną za szkłem nad fotelem prezydenta, słyszała wszystkie przemówienia Avellanosa, od pierwszego — z namiętnym oświadczeniem, że „militaryzm jest naszym wrogiem” — do słynnej oracji, w której mówił o „ważeniu się losu prawości narodu”, oracji wygłoszonej w związku z głosowaniem, które miało rozstrzygnąć o wystawieniu w Sulaco drugiego pułku dla obrony rządu reform; a gdy inne prowincje wywiesiły znowu dawne sztandary (zakazane w czasie rządów Guzmana Bento), don José wygłosił jeszcze jedną przemową, w której wyraził cześć dla tych starych symboli walki o niepodległość, wyciągniętych na światło dzienne w imię nowych ideałów. Mówię szczerze; gdybym się tam znalazł, nie dałbym i złamanego szeląga, że okręt się utrzyma na powierzchni przez następną sekundę.
ODPOWIEDZ